Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/64

Ta strona została przepisana.

gody i słońca, i do uniesień i do miłości! I trzeba słuchać leśnego ducha, bo jego moc i władza to potęga, Tworząca życie. Co duch leśny nakaże, to święte, natura i przyroda z tem się godzi i pragnie jego wszechwładzy. I słyszy go zawsze, każdy jego odruch odczuwa. Ja go również słyszałam i odczuwałam sercem.
Dada umilkła.
Zaległa cisza w pokoju, jeno trzaskał ogień na kominku, podsycany przez Krzepę.
— Ot, to tak mnie się zdawało — rzekł Krzepa — jakbym był w puszczy krążskiej i patrzał na to wszystko i słuchał, co puszcza gada. Musi i pani znać się z lasem od dziecka, widać to zaraz i z mowy i z czucia. Kto pokocha nasze lasy, temu już za nic pola, choćby i najpiękniejsze. Celuś biedactwo zasnął sobie, trza go zanieść do łózia.
Krzepa dźwignął się ze stołka z chłopczykiem w ramionach. Dada go chciała wyręczyć, lecz nie pozwolił. Odszedł. Dada i Jerzy zostali sami obok siebie. On czoło ukrył w dłoniach, Dada zapatrzyła się w ogień. Milczeli długo.
W pewnej chwili Jerzy podniósł głowę, objął spojrzeniem twarzyczkę Dady i ujął jej ręce splecione na kolanach. Ścisnął je mocno. Nie broniła. Pochylił się ku niej i podniósłszy jej dłonie, przytulił je do swoich oczów. Dłonie Dady zadrżały i zacisnęły się mocniej na jego powiekach. Odczuł ją bliżej siebie, więc zerwała się w nim fala, której zmóc nie zdołał. Gwałtownie zsunął jej dłonie do swoich ust i spojrzał głęboko w jej blizkie, promienne źrenice.
— Bądź moją, Dado!
Pochyliła się ku niemu jeszcze bardziej i czoło oparła na jego piersiach.
— Moja? — szepnął, ogarniając ją ramieniem.
— Tak.
Strzełecki usta jej świeże jak kwiat zamknął gorącym żarem swoich ust łaknących.