Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/71

Ta strona została przepisana.

— Także powojenne, nie zaprzeczysz, Lol.
— Miny nasze są przedewszystkiem niewyraźne, głupie! Najlepiej prosto a dosadnie określić naszą rolę. Ty jesteś tu trutniem w cudzym ulu, stanowczo za grubo pozłacanym i czujesz brak tchu, nie tylko z powodu przeładowania szychem, ale i dlatego, że..
— No, dokończ Lolek, miej odwagę.
— Że miód z tego ula nie smakuje ci tak, jak sobie obiecywałeś.
War ściął zęby i niechętnie spojrzał na kolegę. Chciał coś odpowiedzieć i Kmietowicz oczekiwał jakiegoś pioruna, gdy w tem do saloniku weszła panna Róża. War powstał. Kmietowicz skłonił się i wyszedł. Krongoldówna usiadła i przysunęła blisko siebie krzesło dla Wara.
— Dlaczego pan nie tańczy, panie Wah?
— Nie lubię tanga — skłamał.
— A jednak pan powinien był rozpocząć bał ze mną.
— Czy koniecznie tak oficjalnie?
— Wymagają tego zwyczaje utarte. Ludzie komentują, gdy jest inaczej.
— Nie zwracajmy uwagi na ludzkie komentarze, bo zardzewiejemy, droga pani. Jesteśmy ludzie nowi, czyż będziemy się oglądali na takie tam małostki salonowych szablonów?
Zebrzydowski ujął rękę Róży i pocałował ją. Ona zajrzała mu w oczy zalotnie.
— Czy Wah teraz nie popełnił także szablonu? Czy to był pocałunek szczery, czy oficjalny?
War trochę się zmieszał. Dla załagodzenia ucałował rękę narzeczonej parokrotnie i pieścił ją w swojej dłoni.
— Wah jest bardzo kochany, ale kapryśny. Z tego powodu nawet nie wiem, czy Wah kocha Różę, czy nie? Bo czasem mi się zdaje, że nie i wtedy...
— Wtedy bym Waha rozszarpała, czy tak? — rzekł Zebrzydowski z przymilnym uśmiechem, przedrzeźniając wdzięcznie narzeczoną, aby pokryć niezadowolenie z obrotu rozmowy.