Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/80

Ta strona została przepisana.

bytu. Niech pan się nie gniewa, panie Zebrzydowski, ale takie odstępstwa, jak pańskie, nie odpowiadają zupełnie ideałom, którym hołdować powinien każdy Polak.
— Panie łaskawy, pan zdaje mi się wkracza w dziedzinę, do której nie dałem panu żadnych praw, — rzekł War porywczo.
— Broń Boże, nie mam zamiaru ani praw, oczywiście, do owej dziedziny, jeśli ją traktujemy prywatnie. Ale ja ujmuję ją ze stanowiska ogólno-społecznego i dlatego twierdzę, że w odstępstwie pańskiem widzę ideał głębszy, nie zaś oparty na własnych pragnieniach. Krongoldy.. wyrośli na naszych pieniądzach i z naszych krynic czerpią swoje olbrzymie dochody. Zatem pan, łącząc się z nimi, powinien złoto zabrane Polsce, oddać jej w przeróbce na pożyteczne czyny i na działalność szeroko zakreśloną. Niech pan nie zapomina, że jest Zebrzydowskim, kość z kości starej szlachty polskiej i jej tradycji. Dorobkiewiczowi wolno nawet dostarczać Krongoldom złota do kabzy, na używanie własne, ale takiemu jak pan, choćby powojennemu rozbitkowi, nie wolno, bo to hańba! Jeśli brać złoto Krongoldów, to tylko na to, by je oddać podwojone tam, skąd było czerpane. Gdy pan tego nie uczyni, będzie to dług zaciągnięty ojczyźnie i niczem niespłacony. Taki dług jest zwykłą kradzieżą.
Nieznajomy puścił ramię Wara i znikł w tłumie, zanim War zdołał mu odpowiedzieć. Zebrzydowski, trzęsąc się z oburzenia, szukał nieznajomego, ale napróżno. Nigdzie go nie znalazł.
— Jakiś zwarjowany, czy maniak! — rzucił War zły.
Ale słowa owego maniaka wryły się tak dalece w mózg Edwarda, że poczuł się tu nagle jeszcze gorzej niż przedtem.
Unikał Róży, drażniło go wszystko.
— Co ja tu, psiakrew, robię, co ja tu robię do djabła? — mówił sobie z pasją i chciał uciekać wreszcie z tego przepychu, z pod tego blichtru.
Czar jakiś rzucił na mnie ten obcy, czy co u licha! Ja mam przerabiać złoto Krongoldów na czyny?... ja