Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/95

Ta strona została przepisana.

— Owszem, wuju, znam takie stare podloty, ale się na nie nie wezmę, nawet przez miłość dla cioci Oktawy.
— Bądz spokojny, ta, którą tobie w myśli przeznaczałam, może rywalizować z wiosną, a choćby i postarzała, koczkodanem nigdy nie zostanie. Za dobrze ma w głowie.
— Pewnie studentka — podchwycił hrabia, podnosząc do góry wskazujący palec.
— Jesteś, Guciu, domyślny. Studentka, z tych, które studjują naprawdę i poważnie naukę, nie zatracając przytem swojej kobiecości i nie pozując na mężczyzn. Kasia Zahojska pracuje na politechnice rzetelnie i wytrwale, dąży do swego celu, którym nie jest zdobycie męża, lecz otrzymanie dyplomu. Nie boczy się od mężczyzn, ale i nie leci na łatwe flirty. Czarem swoim zjednywa ludzi i nie udaje sawantki. Taką dla ciebie wymarzyłam za żonę.
— Szkoda tylko, że Kasia Zahojska nie myśli jeszcze o mężu, a War Zebrzydowski o Kasi Zahojskiej — rzekł sentencjonalnie hrabia.
— A nadewszystko szkoda — dodał War — że owa Kasia nie chciałaby napewno takiego jak ja szałaputy, wykolejeńca.
— To mi się podoba — zawołał hrabia, klasnąwszy w ręce. — Trzeba mieć w sobie prawdziwą rasę, żeby tak powiedzieć.
— Widzę, że jeszcze nie jesteś zarażony dzisiejszą epidemją powojenną — rzekła pani Oktawja.
— Jakaż to epidemja?
— Przeciążenie fijołkami, mój drogi. Bardzo poetyczne przeciążenie, prawda? Jestto choroba mózgu. Fijołki różne zapuszczają swe korzenie w słoje mózgowe zarażonych, poczem rozrastają się w potężne fijoły, które w różne zbaczają kierunki. Rezultaty tej epidemji widzi się teraz zbyt często. Właściwością tej choroby jest wyolbrzymianie wszystkiego, co się tyczy siebie, a zmniejszanie tego samego u innych. Stąd mamy genjuszów we własnem przekonaniu, całe mnóstwo, fikcyjnych wielkości,