Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/98

Ta strona została przepisana.

sobie paznokci. Ale zakasać rękawów do pracy nie potrafię również — rzekł War. — Chcę życia, nie zaś mitręgi i usta wicznego liczenia się ze wszystkiem.
Hrabina Oktawja zwróciła się do pani Beaty.
— Widzisz, jakiego masz nieodrodnego synka? Ale skończyło się używanie życia, w znaczeniu próżniactwa, trzeba je teraz używać pod znakiem pracy. Samo urąganie na czasy dzisiejsze nie wpłynie na zmianę naszej sytuacji, przeciwnie pogorszy ją, a nas ośmieszy. Starajmy się, by nas w społeczeństwie brano poważnie. Na cały ustrój obecnej Polski nie można tylko sarkać i na wszystko patrzeć pod własnym kątem widzenia.
Zaległa cisza. Hrabina sapała z oburzenia, szyjąc coś zamaszyście. Pani Beata siedziała wtulona w róg kanapki, bezradna, wzbudzająca współczucie samym wyglądem osoby, z której została tylko estetyczna powłoka, lecz w której jedyny blask złota i próżności zgasł i spopielał. Hrabia August, z rękoma na piersiach, zapatrzył się gdzieś daleko przed siebie, jakby wywołując dawne wizje i dziwiąc się, że one jednak zbladły nieco. I dziwił się, że nie pozostawiły one w jego duszy tego piękna, któreby teraz rozjaśniało go i dodawało mu mocy. Została po przeszłości jakaś pustka i żal niewiedzieć do kogo skierowany, że całe życie nie pozostawiło po sobie nic więcej nad tę wizję błyszczącą, która rozwiewa się, bo żadnej nie zawiera w sobie treści.
— Ach tak — westchnął — skończyło się wszystko dla nas starych. Nawet i wspomnienia jakieś jałowe, tego owego!... Ale młodzi, tacy jak ty, War, powinniście istotnie budować jakieś, uważasz, gmachy, któreby nie były pałacami na lodzie, ale gmachami niezwalczonymi przez żaden kataklizm wojny, czy starości. Oktawcia ma rację! Nasza przeszłość to nasz pomnik. Ale gdy nie zostaje po nas nic, jeno gruzy, lotny piach jedynie, wtedy, wiesz, tak jakoś głupio w duszy, że człowiek przyzwyczajony do tego, iż zawsze na kogoś zwala swoje czyny, zwala je teraz na Boga, za to, że żyje się tylko raz, niestety.
War ocknął się z zadumy.