Więc w niej to jest!...
Ach, oto świadectwo, że i tam to nie uciekło; szkatułka pełna zapisanych papierów, albumik z wierszami, fotografje, pęczek suchych fijołków, jakaś zasuszona gałązka i znowu arkusze, foljały zapisane. Wszakże to wszystko jest, nie znikło.
Zaśmiała się radośnie, jak pocieszone nagle dziecko.
Ale śmiech był za głęboki na radosny objaw. Zanurzyła twarz, bez kropli krwi, z zapisanych foljałach, nagarnęła je sobie na głowę.
— To jest, jest, to moje życie!
— A ten arkusz tam?... Co tu robi?...Skąd się wziął?... jednak leży i litery się na nim czernią. Wyrok?...
Z dreszczem obawy ostrożnie, wzięła do ręki arkusz. Czytała...
Dziwnie litery skaczą, nie, to nie litery, wszakże — to rój moskitów spadł na papier, ćmy jakieś.
Rzuciła list.
Przeczytany cały, do końca, poco drugi raz czytać?...
Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.