Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Przywarł ustami do jej rąk i trzymał je długo... poczem rzekł:
— To będzie nasz dwugłos, jego początek... Poszybujemy w przestworza... „obojętni na sprawy Kosmosu. A imię nas dwojga, to jedno... Alhalli...”
Posypał się złoty grad akordów na fortepianie, z nerwową brawurą, gorączkowo potoczyło Largo swe tony wzniosłe w przejaśnię księżyca. Po introdukcji ozwała się minorowo wiolonczela. Harmonja popłynęła w dal, w tajemnicze głusze osrebrzonych drzew, na białe lilje, na purpurę róż...