jedno bez drugiego silnem być nie może, a pocałunek to ich dziecię.
— Twój pocałunek jest szatański — parzy, jak całe piekło.
— Czy wolałabyś, bym ci dał anielskie pocałowanie, takie, wiesz, biblijne, braterskie.
— Och nie! Wolę twój piekielny, chociaż stworzył go napewno szatan!
— Więc się trwożysz...?
— Nie, jeśli to dzieło szatana, niech mu będzie...
— Za to chwała — dokończył, tuląc ją do swej wzburzonej piersi.
— To dzieło naszego szatana, który nam je przepowiadał. Wszak i mnie nazywałaś swym demonem.
— Bo objawiałeś mi się, jak Demon Tamarze w zamku Hudala. I ja wołałam w swej duszy trwożnej: „Ktoś ty, odpowiedz mi, ktoś ty!” A oto jesteś i jam twoja. Okazało się, żeś do Lermontowskiego Demona podobny. Zwalczyłeś i zwalczasz wszystko, jestem w twojej mocy, zdobyłeś mię!
Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.