— Nie wrzeszczałam, jak mówisz, nigdy na mężczyzn, ale takich dowodów miłości nie dawałabym nawet tobie. Wiesz, ja także znałam kobiety, które twierdziły, że nie cierpią mężczyzn, lecz na zapytanie dlaczego, nie umiały wytłómczyć swej nienawiści, gdy zaś były w towarzystwie męskim czuły się jaknajlepiej, strzelały oczami aż miło, uśmiechały się wdzięcznie i najumiejętniej flirtowały.
— A widzisz! To taka logika wyłączna!
— Widywałam też kobiety feministki, na zebraniach, udające męskość w swych czynach, bardzo samodzielne, bardzo krytykujące mężczyzn, bardzo wyzwolone, sztywne i szorstkie nawet, które na widok wkraczającego niespodzianie w ich niewieście szeregi, mężczyzny, przyjmowały go wcale nie jak intruza, czegoby się można było spodziewać; przeciwnie, witały go z zalotnemi uśmiechami i bardzo wdzięcznie. Pamiętam, jak mię to rozśmieszyło i zachwiało w wierze, co do szczerości ich teorji, może zatem i teraz te, któreby się najwięcej mną gorszyły, najgoręcej pragnęłyby być w mojej roli.
— Tylko inaczejby ją odgrywały.
Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.