swej siostrzycy ziemskiej, potrzebującej li tylko ziemskiego realizmu i podniet poziomych, aby żyć. Ona przeciwnie, czuła w sobie taką moc duchową, że to ją wypełniało całkowicie, chroniąc od nizinnych żądz. Czuła w sobie siłę, bezwzględną pewność i przekonanie, że się na tych wyżynach duchowych utrzyma stale, że się nie zachwieje, bo kocha te wyżyny, bo są one dla niej szczytem ideału. A wszak za ideałem tęskniła tyle czasu napróżno, w pogoni za ideałem pogubiła dużo ze swych marzeń i wierzeń najświętszych, nie zgubiła jednak swego ducha, on żył i stale odbywał niefortunne wzloty ad astra, by, doznając coraz nowych porażek, niezmordowanie szukać innych dróg i znowu wzlatywać z takim samym skutkiem. Więc w duszy jej wrzał bunt, niepokój i lęk przed ostateczną utratą nadziei. Gad pesymizmu wpełzał do jej duszy i truł ją swym jadem. Doznawała strasznych napadów zwątpienia, duszę jej zalewała gorycz, bo zaufanie jej w istotność ideałów, gasło powoli, opornie, lecz zaczynało zanikać wyraźnie już. Z chwilą zgaśnięcia ostatniego promyka, bała się panicznie pust-
Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.