Strona:Helena Mniszek - Czciciele szatana.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

im obopólny szacunek. Pomimo nawiedzających ich czysto ludzkich pragnień i pożądań, etyki swej nie naruszyli, nie próbowali zwalczać siły, która ich na wyżynach uczucia trzymała. Czuli się dumnymi z siły swej, dumnymi, jako zwycięzcy samych siebie, co jest największem pono zwycięztwem. Ona czuła się nietylko dumną z niego i z siebie, lecz szczęśliwą bezmiernie, że właśnie danem jej jest poznać taką miłość duchową i uwierzyć w nią. Błogosławiła poniekąd te warunki, że stały się probierzem mocy i potęgi ich miłości. Sama nie hołdowała nigdy zmysłom, lecz widząc dokoła siebie przeważnie takie tła miłosne, słysząc dokoła siebie bluzganie zmysłów i tylko zmysłów, w różnych przejawach, zaczynała wątpić w istotność miłości duchowej, w dzisiejszych czasach. Więc i to nie utopia i ona nie była tylko utopijną entuzjastką? O jakież bogactwo zdobytego szczęścia czuła w piersi!
Twarz jej rozpromieniła się pod wpływem tych uczuć wzniosłych i tych myśli, jakiś nizwykły blask owiał jej rysy, była jak w aureoli cudu, co się w niej tworzył i trwał. I nagle wzniósłszy na wiosłującego mężczyznę oczy pełne żaru,