— Ot i kocioł garnkowi przygania. Słyszeliście*!.. a dlatego hołubce biłem nie gorzej niż ten oto młodzieniec światowy — wskazał na mnie, obecnego przy tej rozmowie.
— Pan podobno z Krąża i Pobóg? — zagadnął mnie proboszcz.
Potwierdziłem, zapewniając, że mu się już przedstawiałem.
— A tak, tak, ale ten Krąż, to siedlisko djabła! Czego żeś pan tam wlazł?...
— Nie rozumiem księdza — odrzekłem z niesmakiem.
— Stara Zatorzecka podobno czarownica, ten młody, gadają, niespełna rozumu, romansuje z ogrodniczką, czy coś tak, i tarabani po nocach na fortepianach. Ten stary lokaj w zamku djabłów za sobą wodzi stadami i... różne oni tam sztuki wyrabiają; świecą, grożą.... Chciałem tam z egzorcyzmami przyjechać, ale! — machnął ręką.
— Ha, ha! — huknął Kołomyjski — aleś się zląkł carissime starej Zatorzeckiej i zaniechałeś wyganiać djabłów z owczarni. Z Zatorzecką niema żartów, mądra baba a skąpa, jej nie weźmiesz na bogobojność, braciszku! Jeszcze by ci, baba wytknęła w oczy różne tam... sprawki....
Zaczęli sobie docinać, ale ja już tego nie słuchałem.
Rozmowa ta o babce była dla mnie tak niesympatyczna, że wzruszywszy ramionami odszedłem, czując, że mogę zbyt cierpko odpowiedzieć księdzu na jego uwagi o Krążu. Jaka to różnica ten proboszcz i nasz ksiądz Juljan, proboszcz Uchań o szczerozłotem sercu, wielkiej duszy i ascetycznej, uduchowionej twarzy.
Była chwila odpoczynku po tańcach. Wszedłszy
Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/158
Ta strona została przepisana.