Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/182

Ta strona została przepisana.

jaśnie panią na Krążu — dokończyła ze śmiechem przykrym.
Od niej dowiedziałem się, że Gabrjel zażądał od babki pierścienia jej z rubinem, otoczonym brylantami dla Weroninki. Pierścień ten był zaręczynowym babki od Zatorzeckiego. Gdy nie chciała pierścienia oddać, zrobił jej brutalną scenę i pierścień prawie zdarł z jej palca.
Gabrjel dostaje widocznie obłędu na punkcie tej dziewczyny, bo jednak o takie grubjaństwo nie posądzałem go ani przez chwilę.
Przeczuwam, że będą się tu działy gorsze rzeczy... i żal mi babki. Cały Krąż jest jakby w oczekiwaniu katastrofy, coś tu istotnie straszy dokoła. Służba chodzi ponura, gromadki ludzi skupiają się i coś z sobą szepcą, nawet dziewczęta, wijące wieńce, mają niepewne miny.
Bogdziewicz, gdy przywiózł z miasta jakieś zapasy na ucztę i znosił z bryczki butelki do kredensu, patrzał chwilę na zamek z wyraźną obawą. Spytałem go, co go tam tak interesuje.
— Niesamowity... — odrzekł z niechęcią.
Potem zaś podniósł w ręku kilka butelek, wysoko w górę i wskazując mi je, rzekł ze zjadliwie chłopską ironją:
— Jaśnie wielmożny teść dziedzica na Krążu, pan Ślaz, jak się ochla tego wina, to go trza będzie z paradą na zamkowe pokoje taszczyć na łopacie. Jonże z pychy pęknie, ścierwo, jucha! —
I zaśmiał się szeroko wyszczerzając spróchniałe zęby. Oczko świeciło mu złowrogo, strasznie, niby ślepia sępa spadającego na padlinę.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .