czucie, iż jestem obserwowany z okien zamkowych przez Krzepę i Paschalisa.
Wrażenie to było tak silne, że nie mogłem się z niego otrząsnąć. Wróciłem do mieszkania i przebrawszy się do konnej jazdy, udałem się do stajni. Bogdziewicz osiodłał mi konia najbardziej niesfornego.
Poczułem swobodę i skrzydła u ramion.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Był już wieczór, gdy powracałem do Krąża od strony pól szerokich, lekko falistych. Na tle bujnych drzew parku, zamek wyglądał okazale. Skrzydła jego, prawy i lewy pawilon były oświetlone i tem światłem odbijały rażąco od głównego korpusu, w którym nieznać było cienia życia. Martwy i głuchy stanowił on niemą i dosadną illustrację własnej historji. I takim pozostanie, dopóki Zatorzeccy będą jego właścicielami.... a przecież nie oni lecz mój ojciec i ja jesteśmy tu de jure panami. Był nim przedewszystkiem mój dziad Marceli, który w Paryżu umarł z nędzy i może z rozpaczy.
„Lepiej być stokrotnie skrzywdzonym, niż raz krzywdzicielem*’ — to słuszne! Dziad mój umierał z tęsknotą w sercu, zapewne z głębokim żalem, ale sumienie miał czyste i jasne czoło przed Bogiem i synem.... A babka Zatorzecka?....
Dziad mój zostawił rodzinę w biedzie, lecz jego pamięć ojciec mój czci i ja czczę, choć go nie znałem... A jakże jest ceniona przez wnuka Gabrjela, babka Gundzia, pomimo, iż zostawia mu taką fortunę jak Krąż?....
„Każda krzywda zemści się zawsze okrutnie, każdy skrzywdzony nagrodzonym będzie kosztem krzywdziciela“.