Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/209

Ta strona została przepisana.

nad wyraz, wesoła, zalotna. Widziałem w niej bóstwo. Wszystkie moje górne ideały, wyniosły gmach marzeń fantastycznych, złożyłem u jej stóp, zdawało się anielskich. Wyznałem jej swoją miłość, i ona zapewniła, że mnie kocha. Byłem oczarowany. Nastąpiły nasze zaręczyny.... Lecz oto dowiedziałem się, że ojciec mój zapłonął również miłością ku Katarzynie. A ona?... Nie wiem, nic nie wiem, jak oni doszli z sobą do porozumienia! Ojciec powiedział mi, że kocha ją i że ją chce poślubić, mnie zaś kazał wyrzec się miłości dla niej. Gdy oburzony zareagowałem na to, zagroził mi wydziedziczeniem. Chłonęło mię piekło za życia....Buntowałem się,... brutalnie rzuciłem ojcu obelgę w oczy... ojciec mnie uderzył.... oddałem, nieszczęsny,... przeklęty na wieki!... Ojciec mnie wypędził z domu, wydziedziczył... Poszedłem precz! Napisałem do Katarzyny rozpaczliwy list, wierząc jeszcze (głupiec) w jej uczucie dla siebie. Nie odpisała, ani słowa, pomimo, że list mój doręczono jej osobiście. Wkrótce odbył się ślub mego ojca z tą, którą kochałem... która obiecywała zostać moją żoną, która miłość mi swoją wyznała....
Jak żebrak odarty ze wszystkich ideałów, poszedłem w świat. Myśl wstrętna, że ona wybrała dziedzica i pana na Sławohorze, miast mnie, który się miłości dla niej wyrzec nie chciał, pomimo wydziedziczenia, była mi cięższą... niż moja hańba... ów czyn popełniony względem ojca...
Nie kończyłem uniwersytetu, duszę miałem złamaną, umysł ciężki... w sercu grób... zemsta, straszna nienawiść do ojca,... do niej.... A pomimo to kochałem ją... kochałem... Pracując ciężko, żyłem tylko nadzieją zemsty. Ona była moją dźwignią i ostoją.... W Zurichu, gdzie