Powiedziałem dziś ojcu o Tereni... Wzruszył się... l wyznał, że marzeniem jego jest, abym się ożenił... W toku mego opowiadania patrzył na mnie badawczo, wreszcie ujął mnie za ramiona i rzekł z uczuciem:
— Czytam w twoich oczach, Romek, że kochasz ową Terenię tak, jak Pobóg kochać potrafi, to znaczy, żeś w niej znalazł i ocenił duszę kobiecą. Myślę, iż ta dziewczyna jest dużo warta, skoro zdołała ciebie przykuć zupełnie i inaczej, niż to potrafiły dotychczasowe twoje konkiety...
— Ach, to co innego, to różnica!... Terenia i kobiety, o które się dotąd ubiegałem, to niebo i... kabaret, jeśli nie jawny, to ukryty w zręcznie noszonych szatach ideału dla skokietowania naiwnych. Terenia nie jest ani pseudo anielicą, bowiem wstrętny to typ, ani naiwną, spadłą z księżyca niewinnością, którą zawsze rodzi głupota umysłowa i tępota duchowa, wszystko w sutym sosie parafiańsko-purytańskim. Nie jest też demonem wyniszczającym i wyzyskującym mężczyznę, o ile trafi na dudka, ani pawicą pragnącą wiecznych hołdów i dumną z siebie, co kobietę poniża tem bardziej, im więcej jest zarozumiałą. Terenia, to kwiat nietylko uroczy, lecz wonny upoistym nektarem duszy i serca. Przy niej życie może być poezją, daleką od poziomu codzienności, rozłożonej na półkach śpiżarni. — Terenia to typ daleki od błędnych Ofelji, lub drażniącej, przebujnej Kleopatry... Słowem Terenia, to żona w pojęciu najbardziej idealnem, bo wszak i samo pojęcie ideału miewa różne odcienie stosownie do indywidualnego pojmowania rzeczy.
Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/235
Ta strona została przepisana.
15. lipca.