Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/242

Ta strona została przepisana.

lubieżnie i przesunęła wachlarzem wzdłuż linji ramion, bogatych w białe puchy ciała... Patrząc na te alabastry, pomyślałem podle: Jakie też ma ciało Terenia?... Widziałem trochę śliczne jej ramiona, ale są drobniejsze, nie takie rubensowskie, jak tej oto...
...Tfu!... świństwo porównania takie robić! Ze złości i wstrętu do siebie wychyliłem cztery kielichy duszkiem jeden za drugim. Różowa piękność zrozumiała inaczej mój odruch desperacki.
Jeszcze parę uśmiechów i — ujrzałem ją przy sobie...
Zaproponowała gabinet osobny, poszliśmy tam we dwoje. Obstalowałem sutą kolację i szampana.
Liza, bo tak się kazała nazywać, przegięła się ku mnie i wsparła na mojem ramieniu.... Zajrzały mi w oczy źrenice jakieś żółte jak topazy, nalane zmysłami niby kielich tokajem, usta czerwone mokre sięgały moich ust. Od ciała tej hetery szedł żar namiętności, spalał. Istna Messalina ciągnąca ku sobie magnesem łakomych obietnic.
Spojrzałem jej w te złote źrenice i spytałem jak idjota:
— Czego pani sobie życzy?...
Odchyliwszy się w tył zaczęła się śmiać drażniącym trelikiem. Nie wiem kiedy znalazłem się w dusznej atmosferze przepysznych ramion Lizy... Z sali szedł pomruk znamiennej wesołej zabawy, zaprawnej już lubieżnością jak gorący napój odurzającemi korzeniami.
... Ależ ma biust!... niech się Izyda zarumieni z zazdrości... Podziwiałem wzrokiem kształty Lizy, lecz widocznie zbyt chłodno, gdyż nagle rzuciła się do mnie i spytała z sykiem:
— Bist du so weise oder so dumm?