Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/250

Ta strona została przepisana.

pałacu, nowe echa grają w Komnatach.... Rozjęczały się drzewa i pałac.
Sławohora śpiewa hymn — Salve Regina — dla ostatniego z Hradec-Hradeckich. Doczesna jego powłoka, w habicie zakonnika spoczywa snem wiecznym, tak mizernie, pod murem cmentarza w Krążu. A jego spadkobiercy? Gdzie ich szukać i czy żyją, a jeśli żyją to jakim sposobem ich odnajdę? Wszak na taki cel można poświęcić całe swoje istnienie i jeszcze nie osiągnąć żadnych rezultatów. Znam siebie! Ta idea będzie mi już zapełniała życie, daj Boże by go nie psuła... Czuję, że płynąc dotychczas w życiu przez mniej lub więcej pogodne przestrzenie, wpadłem teraz w mistyczny krąg zagadek, jakby w mgławicę Orjona — i błądzę od błękitnego Rigela Vel Tereni, do czerwonego Betejgeuza — „spowiedź Halmozena“... bezradnie, zaś — Canis minor — Krąż czyni mi wstręty, odwracając ku sobie wybujałą wyobraźnię. Do czynu zatem! Może dozorca pałacu, tęgi góral, da mi jakieś wskazówki bardziej realne. Trochę w to wątpię, jednakże spróbójmy. A może? Jakże byłbym szczęśliwy, by prośba twoja ostatnia, wielki pokutniku, spełniła się i, by w mury opuszczone byłej twojej siedziby wszedł twój wnuk czy prawnuk. Na szczęście twój testament nie został wykradziony w Krążu. Los sprzyjał mi dotychczas, lecz obecnie odwraca się karta, słyszę jej szelest, a odwraca ją rączka Tereni. Nieświadomie, wiem! Z niezmierną otuchą myślę, że owa podróż wspólna zagranicę, naturalnie obmyślona przez Orlicza, będzie Alfą i Omegą zakusów medyka. — Terenia wróci do mnie!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .