Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/265

Ta strona została przepisana.
31. lipca.

Głowa mi płonie!
Co robić?... Wzoraj otrzymałem listy z Krąża od Korejwy i Krzepy, a dziś depesza od panny Renaty. — Terenia jest w Rzymie. Będzie tam jeszcze tydzień, poczem na Ankonę przejeżdżają do Abbazji, gdzie się zatrzymają dłużej.
Krzepy list brzmi:
„Jaśnie Wielmożny i t. d. Czekamy co dzień i modlimy się o przyjazd j. pana. — Paschalis ciągle chory... po nocach dzieją się z nim straszne rzeczy... nieprzytomny, jak niesamowity przez sen gada z księdzem Halmozenem, jakby go widział przed sobą. Nam z Bogdziewiczem włosy stają na głowie, jak to słyszymy. Paschalis bije się w piersi i woła: „Błagałem, błagałem, ale nie szukał!... odpuść mnie staremu... ześlij na pana opamiętanie, żeby szukał testamentu, wtedy umrę“... Strach patrzyć na Paschalisa, jak tak mówi i płacze. To męczennik... Ile razy zasypia takim snem piekielnym, zawsze wtedy zjawiska się pokazują... A jak tylko chodzi z kagankiem po korytarzu jak martwy, to wtedy okna sali portretowej płoną. Duch był znowu na krużganku... Sądny dzień u nas, panie. Pani Zatorzecka jak grób ponura, nie gada do ludzi... Pan Gabrjel gotuje się do ślubu, ale mu jakoś nie tęgo w głowie. Pobił Kacpra, że wilgotną ścierką skurzał fortepian. Jego panna robi mu brewerje różne, a na folwarku strach, jak się wszystko rozłazi, bo i pan Korejwo stracił głowę!!...“
List ten wstrząsnął mną do żywego.
Korejwo pisze w tym samym duchu, powściągliwiej