Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/275

Ta strona została przepisana.

jechać już nie mogę, bez upewnienia się, czy p. Hańska z Terenią bawią tam jeszcze, czy już wyjechały i dokąd Kobiety zmieniają projekty prędko i niespodziewanie.
Późny wieczór. Dojeżdżamy do Wiednia. Postano*wienie moje dojrzało. Zatrzymuję się tu wiedząc, że robię dobrze.




Wiedeń, 4. sierpnia, 2 w nocy.

Wysłałem depeszę terminową do Rzymu do hotelu. „Quirinal“, w którym te panie mieszkają. Czekam na odpowiedź, muszę ją mieć jutro, stanowczo. Czy jednak, będę miał? O Boże... po cóż ja o tem myślę!...




Wiedeń, 5. sierpnia.

Włóczyłem się po Wiedniu trochę jak lunatyk. Czekam na depeszę z Rzymu ze w zrastającą niecierpliwością. Chyba portjer w „Quirinalu“ będzie wiedział dokąd wyjechały te panie, o ile wyjechały już istotnie. Znowu się zastanawiam czy dobrze zrobiłem, że zamiast jechać samemu wysłałem depeszę. Może nierozsądnie, ale na