istotnie, jak najżywszy szkarłat. Gdy jej to powiedziałem pieszczotliwym szeptem, odszepnęła, darząc mię przedziwnym wyrazem swego spojrzenia.
— I znowu uległam twojej władzy... To straszne!...
Przepływały nad nami i łączyły nas prądy wszechmocnej, zawsze potężnej, szczerej i żywiołowej, jak natura miłości.
W kwadrans potem, przy kolacji musieliśmy wysłuchać ubolewania pani Śniadeckiej nad kocią katastrofą: Oto Atlasik wskoczył na kredens i pił śmietankę z kubka. Zobaczywszy to Pluszek, Tygryś i Barchanka, poczuli zazdrość w kocich sercach i dalejże na kredens! Ale za nimi wskoczył jeszcze i ten brutal Kudłek, potem Cap, Miauk, Pisk, Szarotka i Pieczarka, stara kocica. Kudłek do spółki z Miaukiem zboksował wszystkie koty, ale najwięcej ucierpiał Pluszek, bo mu imbryk z gorącem mlekiem spadł na nos. W chwilę potem poparzony nieborak w bandażach, kompresach leżał w łóżeczku, rozmyślając nad znikomościami kredensowych smakołyków. Zauważyłem w sobie niezwykły objaw cierpliwości. Nigdybym bowiem nie przypuszczał, że takiego raportu i biuletynu o kotach zdołam wysłuchać spokojnie. Ale miałem przed sobą Terenię i jej oczy roziskrzone podnietą.