Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/306

Ta strona została przepisana.

twarzyczki i zapłakanych oczów wzburzyło się we mnie wszystko.
Porwałem jej ręce, jak najdroższe talizmany mego szczęścia i zawołałem z podnieceniem niezwykłem.
— Ty moja, tyś mi oddana wyraźną wolą Boga, przeznaczenia, losu, Opatrzności! Oddana jesteś mi wolą twego dziada. On ciebie dla mnie przeznaczył! Ręka woli silniejszej nadewszystko na świecie, kierowała naszemi losami. Jesteś moją, na wieki moją!...
— Oddana wolą mego dziada?... co pan mówi, co panu jest, Romku?!...
— Powiem ci wszystko, ale nie teraz. To jedno wiedz, Tereniu najdroższa, że już matka twoja nie będzie żądała od ciebie ofiary habitu, gdyż sama zrozumie, żeś ty tylko dla mnie przeznaczona...
Nic jej więcej dziś nie powiedziałem.
W głowie czuję chaos. Ileż niespodziewanych zdarzeń przeżywam ciągle od chwili przyjazdu do Krąża, nie! już od momentu spotkania się z Gabrjelem w operze warszawskiej...
Spowiedź Halmozena przejrzałem raz jeszcze... Jakie też wrażenie zrobi na pani Orliczowej ten manuskrypt ojca, nieznanego... bo wszak muszę go oddać jej.... to jej własność... jej dziedzictwo.