i pokój, jakie wniósł do mojej duszy, do mego serca... ten manuskrypt ojca. Ojciec tobie powierzył tajemnicę swego życia, swojej pokuty, męki i... wolę swoją ostatnią. Wierzę, że ciebie wybrał na męża i opiekuna swojej wnuczki... A oto ja was... błogosławię tem....
Trzęsącą się ręką wydobyła z za stanika medalik złoty Jeannety Ducasse i kreśliła nim znaki krzyża nad pochylonemi do jej kolan, w głębokiem wzruszeniu, głowami Tereni i moją.
Terenia napierała się trochę, by zwiedzić Sławohorę. Byłem skłonny zadośćuczynić jej prośbie, lecz matka oparła się temu stanowczo. Postanowiliśmy więc wstąpić tam po ślubie, przy sposobności odbycia podróży do Włoch. Opowiedziałem mojej dziewczynie o owych wizjach jej postaci wyśnionej, na ławce omszałej, pod platanami i nadmieniłem, że chcę ją tam zobaczyć już moją żoną. Na tę myśl szaleję.
Onegdaj przyjechaliśmy do Warszawy. Ojciec mój uprzedzony przezemnie telegraficznie, oczekiwał już nas w hotelu Europejskim. Przedstawiłem ojcu moją Terenię. Chwila ta była należycie podniosła i wzruszająca. Wrażenie obopólne było najlepsze, a spotęgowało się bardziej, gdy oznajmiłem ojcu, że Terenia jest córką Joanny Hradec-Hradeckiej. Przeczucia ojca, iż Halmozen sple-