Biedna babka!
Korejwo i Krzepa piszą w tym samym duchu, co listy poprzednie, tylko z większym naciskiem błagają o mój przyjazd. Paschalis podobno przestrasza sobą nawet Krzepę, który przypuszcza, że dni jego policzone 1i że już ma obłęd wyraźny. Ciągle mówi o mnie, mnie wzywa i mnie widuje przed sobą w majakach niesamowitych. O babce pisał Korejwo, że po całych dniach siedzi zamknięta u siebie, a w nocy leży krzyżem.
Wesołe życie!
Widmo na krużganku ukazywało się znowu, i okna zamkowe świeciły dwukrotnie.
Pojadę do Krąża, choć wiem, że nic tam nie zbuduję, ale może niejedno złagodzę, oprócz Ślaza oczywiście i jego córki; z nimi bowiem widzieć się nie chcę, ani się do nich wtrącać.
Podobno Jerzy Strzelecki był w Krążu u Korejwy, pytając o mnie. Wyobrażam sobie, jakie ta wizyta zrobiła wrażenie na wszystkich ipso facto, że znam kogoś z okolicy.
Matka Orliczowa zostaje z Terenią w Warszawie, do czasu ślubu, który się ma odbyć za sześć tygodni. Ślubu udzieli nam ksiądz Juljan Borowski, zacny człowiek i serdeczny przyjaciel naszej rodziny. Teruś najdroższa zgodziła się na to chętnie.