Rozmowa potoczyła się na inne tematy, zawsze jednak lekko podminowana rozgoryczeniem i bufiastością stylu Szrenicza.
Przeżywam epopeję mego życia. Terenia jest jej bohaterką. Coraz silniej ją kocham i codzień czynię w niej nowe dodatnie odkrycia. Oto prócz uroku niewyczerpanego, jak słusznie mówiła pani Hańska, są w Tereni zasoby walorów duchowych i moc porywów polotnych. Imperatywy jej moralnych zasad nie stają w poprzek jej żywotności i fantazji bujnej; okrasza nią wszystkie swoje czyny, zamiary, pragnienia. Jest praktyczna, ale naturę ma szeroką i czasem wydaje się rozrzutną. Zaczęła uczęszczać teraz na jakieś sześciotygodniowe kursy kuchenne. Gdy jej tego broniłem, odrzekła mi kategorycznie, że za mało umie w tej dziedzinie, której dobra znajomość jest dla gospodyni domu niezbędną. Oprócz tych kursów studjuje tam jeszcze coś z zakresu ogrodnictwa praktycznego, uczy się przetworów owocowych i pakowania owoców i kwiatów na eksport, ponieważ ojciec mój nagadał jej o intensywnie prowadzonych ogrodach w Uchaniach. Ale nie dość tego, doucza się muzyki na fortepianie pomimo, iż gra bardzo ładnie, bo dowiedziała się, że jestem znawcą i miłośnikiem tej gry. Zabawny dzieciak!! Ponadto kupiła sobie, ku rozpaczy matki, przybory malarskie, jako to farby