W całym Krążu panuje jakiś nastrój uroczysty. Rozdźwiękiem tego jest bezustanna muzyka Gabrjela, tak nieznośnie uporczywa, że przenika w każdą tkankę duszy i nerwów, a nawet nasyca sobą każdy kąt, zda się, Krąża.
Gdy pytałem babki, czy ją to nie drażni, odrzekła z uśmiechem pogodnym, pierwszym, jaki u niej widziałem:
— Ja tej muzyki nie słyszę, jest we mnie radosna pieśń, która głuszy wszystko. Pieśń pokoju. Przestąpiłam próg ciężki, ostry, wspinałam się nań z nadludzkim mozołem... ale Bóg łaskaw, już go przekroczyłam i... tak mi cicho w sumieniu.
Weroninka zniknęła dziś w nocy. Są poszlaki pewne, że uciekła do stacji kolejowej. Nikt za nią nie gonił.
Ślaz machnął tylko ręką ze słowami: „da sobie radę!“ Na starym znać jednak przygnębienie, ale i jakąś wrogą złość na córkę.
Gabrjelowi, podobno, doniósł o tem Kacper, lecz on przyjął tę wieść napozór obojętnie. Mam wrażenie, że cierpi bardzo. Korejwo i hetmanówna twierdzą, że za klejnoty otrzymane od Gabrjela i za pierścień zaręczynowy, Weroninka będzie żyła wygodnie.
Wygodnie?... chyba wesoło...