Ganiewicza wybrałem jeszcze i dlatego, że oprócz kwalifikacji i energji, posiada delikatność i serce. Chcę babkę otoczyć ludźmi tylko tego pokroju. Ci, co zostają z dawnego autoramentu, zastosowują się już chętnie do mojej woli i mego stylu.
Jakkolwiek Gabrjel zapalił się do przebudowania dworu w Zatorach, wątpię, czy potrafi przenieść się tam z Krąża. Jest cichy, apatyczny, jakby zgnieciony. Zresztą objawia się tylko przez swoją muzykę. Stała się ona dla niego jedyną ostoją życia. Bezużyteczny, chorobliwy manjak sui generis.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Byłem dziś łodzią w puszczy, pod jodłami, w miejscu, gdzie poznałem Terenię. Na szczęście te lasy należą do Krąża, zatem do mnie.
Przypomniałem sobie wróżby Krzepy dla nas, w tę noc świętojańską.
— Ten bór jest twój — pamiętam uparty refren moich rozmyślań, gdym go zwiedzał poraz pierwszy w czerwcu. Wypadki rozwijały się w szalonym pędzie, a jednak od tam tej chwili, zdaje mi się, iż przeszły lata... Długo błądziłem po rzece i lasach.