Przyjadę tu już z Terenią moją... Jadę do ciebie, Teruś ukochana i po ciebie. Szczęście i duma, że będziesz moją, przepełnia mi serce...
Żegnano mnie dziś w Krążu z namaszczeniem i serdecznością niezwykłą.
Krzepa wyraził prośbę, w imieniu całej służby, abym jak najprędzej przyjeżdżał tu z młodą panią. Oni sądzą, że my będziemy na stałe mieszkali w Krążu. Narazie nie mam tego zamiaru i wątpię, czy to kiedy nastąpi.
Krzepa błogosławił mnie, jak sam się wyraził, w imieniu pradziada. Ten stary borowy ma w sobie obecnie majestat ostatniego już z tych, który znał osobiście pradziada Hieronima, kochał go i służył mu wiernie. Babka, żegnając mnie, położyła mi rękę drżącą na głowie i rzekła wzruszona:
— Przywieź mi swoją Terenię. Nie godnam was błogosławić, tak samo jak Halmozen, lecz chcę was uścisnąć razem.
Ucałowała mię w czoło z uczuciem.
Przed wyjazdem przebywałem długo samotnie w zamku. Stojąc przed portretem pradziada, rozmyślałem o przeszłości Pobogów i o ich przyszłych losach.