dzieć tu stare, bardzo stare przysłowie o tym rodzie cnotliwym i dzielnym. Może młodzi tego przysłowia nawet i nie znają, ale jaśnie pan Paweł Pobóg napewno o niem słyszał.
Krzepa odchrząknął, wyprostował się jeszcze bardziej i podnosząc kielich wyżej w drżącej dłoni, zawołał donośnie:
„Gdzie załogą stanie Pobóg,
Zczeźnie każdy jego wróg.
Pobóg sam nie szuka dróg,
Dopomaga mu w tem Bóg!“
Powstała wrzawa, rumor odsuwanych krzeseł, okrzyki podniecenia. Biesiadnicy otoczyli borowego zwartem kołem. On pochylony ku nam, ogarnął mnie i Terenię razem, w jednym gorącym uścisku szerokich ramion.
— Niech wam, najdrożsi państwo, Bóg zsyła łaski swoje... i... szczęście... na całe... wasze...
Nie mógł dokończyć, łzy zalały mu oczy.
Wówczas Terenia objęła rączkami głowę starego i na czole jego złożyła pocałunek serdeczny.
Dokoła brzmiały entuzjastyczne wiwaty.
Kuchary, w marcu 1927.