malwersację, że zaś Halmozen kochał wielce pradziada Hieronima, przeto wolę jego chciał wypełnić święcie i najsumienniej.
Choroba księdza przedłużała się, a tymczasem lody i śniegi stopniały, rzeka wylała na milę dokoła, „jak to, ona potrafi — wedle słów Paschalisa — zrobić morze dokoła Krąża“. W tę to powódź właśnie ksiądz pokutnik zmarł nagle. Zapewne na paraliż, jak się domyślają, bo odrazu zaniemówił. Z wysiłkiem wielkim wybełkotał do mnie i Krzepy: „testament w bibljotece ukryty... napewno“ i więcej ani słowa wyrzec nie zdołał. Dawał jakieś znaki ręką, lecz nikt się na tem nie poznał. Podaliśmy mu papier i pióro, chciał pisać z męką wyraźną, ale tylko rzucił jakieś kreski nie do odcyfrowania, oczy miał wyraz straszny z przerażenia, i tak skonał, nie wyjawiwszy tajemnicy.
Paschalis kończył opowiadanie:
— Umarł, zacny ksiądz pokutnik. Bóg mu za jakąś karę z jego własnej winy, czy z winy pana Hieronima, nie dozwolił wypowiedzieć tych słów ważnych. Może szatan wplątał się w tę sprawę i sprawił nieszczęście. Ale ot... Zatorzeccy triumfowali!...
Łzy wielkie stoczyły się z wypłowiałych oczów Paschalisa i zaczęły wędrówkę po parowach, bruzdach i fosach pooranej twarzy starca.
Zapadło między nami długie milczenie. Patrzyłem uważnie na te łzy wiernego sługi, widziałem w nich szczerość, prawdę i ból rozpaczliwy. Usiadłem w fotelu, zapaliłem papierosa, myśląc, że Paschalis jako typ i jako sługa jest już anachronizmem w epoce naszej. A on kontynuował dalej swą ponurą opowieść.
Mówił, że zaraz po zgonie księdza on i reszta świad-
Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/75
Ta strona została przepisana.