Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/81

Ta strona została przepisana.

straszny, kiedy pan Marceli powiedział ojcu o swojej miłości dla mieszczki. Sądny to był dzień w Krążu. Pan Hieronim był despotą wielkim, wszyscy przed nim drżeli. Złoto to było, nie panisko, ale jak czego chciał, albo na co nie pozwalał, tak już amen! Wszyscy musieli panu ulegać i jego woli być posłusznymi. Taki już był. Nie uznawał takiej samej natury u swego syna, bo i pan Marceli także miał swoją wolę silną i ogień we krwi. Starli się z sobą, ojciec z synem, jak dwie skały. Pan Hieronim wołał, że nie pozwoli żenić się synowi z łyczkówną, że go wydziedziczy z majątku. A panicz na to: „Milsza mi ona, niż cały Krąż, jej się dla majątku nie wyrzeknę“. Co się to działo. Boże miły, co się działo!! Pan Hieronim, gdy zostawał sam, ryczał, jak tur, i włosy rwał z głowy. Zgubiony, zgubiony! — jęczał. — Zatraci nazwisko shańbi nasz ród!... A panicz o ustępstwie i słuchać nie chciał. Pan starszy kazał mu iść precz z oczów swoich i nie wstępować więcej na próg Krąża, nie dał mu błogosławieństwa, wydziedziczył... Panicz odszedł. Z ojcem się nawet nie mógł pożegnać, bo pan starszy nie chciał widzieć syna. Cały dwór we łzach tonął, błagaliśmy panicza, by zerwał zaręczyny, by nie opuszczał nas. Ale panicz kochał narzeczoną więcej niż wszystko na świecie i odszedł. Narzeczona panicza nie chciała ślubu bez pozwolenia i błogosławieństwa ojcowskiego... myśleliśmy, że już nic z tego nie będzie. Panicz szalał z rozpaczy, listami błagał ojca, aby mu szczęścia nie odbierał, ale Pan nie i nie! W końcu zdesperowany pan Marceli przegnał narzeczoną i cichy ich ślub odbył się w Warszawie. Pan Marceli pracował sam na siebie i więcej się nie pokazywał w Krążu. W rok po ślubie urodził się młodym państwu syn, Paweł. Pan Hieronim i słuchać nie