Bogdziewicza. Stadnina liczna i ładna, po reproduktorze, angliku pełnej krwi, Bedfordzie. Stare już konisko nad porcelanowym żłobem zapada w spleen, rozmyślając na temat: „Było się kiedyś pierwszym Adonisem stajni... a dziś „Vanitas Vanitatum“.
Budynki stajenne, wozownie, szorownie zachowały dotąd piękno dawnej świetności.... ale znać tu już ząb czasu i odczuwa się dotyk ręki starej służby bez pańskiego oka, które tuczy i gładzi.
Nietylko ospały Bedford, ale wszystko dokoła niego zda się również wzdychać na nutę „Vanitas“. Karety, powozy poobrywane, dawno nie widziały rymarza. Kareta antyk, na pasach staroświeckich, wewnątrz z salonikiem, umywalnią, stołem obiadowym i stolikiem do kart, wybita błękitnym adamaszkiem, pełna złoceń, zaciekawiła mnie najwięcej. Podobno Stanisław August Poniatowski jeździł nią, zwiedzając tutejsze okolice i będąc Podejmowanym w Krążu, przez któregoś prapradziada Tymoteusza Poboga, którego owa kareta była własnością.
Zaprząg do tej landary na 8 koni, złocony, wysadzany konchą perłową i turkusami... poobdzierany bezlitośnie.
Wogóle nie szanują tu pamiątek, co mnie rozgoryczyło. Powiedziałem Bogdziewiczowi swoje uwagi.... odrzekł z flegmą:
— Toż i człowieka, nie myj-żeż, nie ogól-żeż, nie ubierz, a zostaw bez opieki, będzie to samo. Żeb nie ja i Krzepa, co skurzamy pył, a straszymy szczury, jonże pan Gabrjel i nie spojrzy w tę stronę — a.... Ona.... starsza Pani — poprawił się — tyle o to dba, co i o zamek. Ot kiedy jasny pan dziedzic u nas będzie, tak by i co innego było!
Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/85
Ta strona została przepisana.