Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/98

Ta strona została przepisana.

— Zostań, Romek, jeszcze w Krążu, ja tak chcę! Zrobisz mi przyjemność.
— Tobie, babciu?! — wyrwało mi się niezręcznie.
Spuściła oczy, powieki jej drgnęły i ręka zadrżała w mojej dłoni.
— Tak! mnie zrobisz przyjemność.... to ciebie dziwi.... ja wiem! ale proszę cię zostań. Masz konie do dyspozycji, możesz jeździć ile chcesz, zwiedzać okolicę.... Na Gabrjela nie uważaj, on jest ci wyjątkowo życzliwy. Ja go znam! Gdy kogo nie lubi, robi mu impertynencje. Może być tylko zazdrosny o swoją... Glicynję, ale gdyby się do niej rozczarował nareszcie, byłoby to zbawieniem dla niego i dla Krąża.
— Ja się do tego nie będę przyczyniał — odrzekłem hardo.
— Spodziewam się, że ona w ogóle nie potrafi ciebie skokietować, pomimo, że do tego dąży. Tylko Gabrjel mógł się na nią złapać i w niej zaślepić. Więc zostajesz Romek jeszcze?...
— Jeśli babcia sobie tego życzy.... zostanę.
— Dziękuję ci, jesteś dobry i masz serce.... a ja dawno już, bardzo dawno serca koło siebie nie odczuwałam.
Słowa te ciche i smutne wzruszyły mnie najniespodziewaniej. Ucałowałem gorąco ręce staruszki, a ona rzekła głosem drżącym.
— Jesteś zapewne bardzo dobrym synem dla swego ojca. Są ludzie, którzy twierdzą, że serce to świadectwo słabości i rzecz niepotrzebna w życiu. Ja teraz uważam przeciwnie, że kto posiada serce w sobie lub obok siebie, ten jest mocniejszy do wszelkich walk, ten łatwiej znosi