cierpienia,... ten prędzej zwycięża, łamie ból.... i rozpacz niekiedy....
Rozmawiałem z babką do śniadania. Gdy babka przy stole oznajmiła głośno, iż zostaję w Krążu na dłużej, Gabrjel podał mi rękę i poprawiając monokl, rzekł krzykliwie:
— Bardzo się cieszę! Uważam, że twoja obecność jednych uspokaja, drugich łagodzi. Zamek przycichł również i jakoś wszyscy mają lepsze humory.
Babka zacięła usta a Chmielnicka rzekła, krygując się:
— Tylko panu pewno nudno w Krążu, pan z szerokiego świata pochodzi, a tu u nas....
— Hetmanówna Chmielnicka, we własnej osobie upiększa Krąż! Czegóż chcieć więcej?! — zawołał Gabrjel z patosem.
— Ja nie jestem żadną.... Glicynją, żeby upiększać Krąż — odrzekła obrażona.
— Ho, ho, żądło Bohdanka, watażki, odezwało się w prawnuczce — śmiał się Gabrjel.
— Za młoda jeszcze jestem na.... prawnuczkę hetmana — odparła z godnością.
— A co, za mało dodałem pra?... No, sumiennie poszperawszy w latkach, to pomimo, że tam każdy rok trwa... dziesięć lat... ale zawsze... tego... fura!...
Korejwo rzekł basem zwróciwszy się do mnie:
— Nie tylko my wszyscy i Krzepa, ale i Bogdziewicz będzie uszczęśliwiony, że pan zostaje dłużej w Krązu. On mówi, że pan objeździł szpaka tak, jakby najlepszy ujeżdżacz a to był prawie dziki koń.
— Szczególne amatorstwo — bąknął Gabrjel! — Ty,
Strona:Helena Mniszek - Dziedzictwo.djvu/99
Ta strona została przepisana.