Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/151

Ta strona została skorygowana.
XVI.
Senne mary.

Spotkały ją same wymówki. Pani Smoczyńska, rozkapryszona, wyrzucała Andzi, że opuściła ją na kilka godzin, Kościesza był w wyjątkowo kwaśnym humorze, posępnie patrzał na pasierbicę i nie pytając nawet w którą stronę chodziła na spacer, zażądał kategorycznie, aby się takie wycieczki więcej nie powtarzały.
Handzię to ubodło. Ogarniał ją niepokój, jak Kościesza przyjmie oświadczyny Andrzeja. Była chwila, że chciała uprzedzić ojczyma o tym fakcie, lecz natychmiast zlękła się swego zamiaru, postanawiając nie mówić o tem nikomu, nawet pannie Ewelinie.
Lora także wydała się Andzi dziwną jakby nienaturalnie podnieconą i niespokojną. Cały wieczór spędziła w towarzystwie Okszty, który już do sił powrócił, lecz nie wybierał się jakoś do swych majątków galicyjskich, tylko asystował stale pannie Smoczyńskiej. Andzia widziała ich spacerujących na łące, koło plantu kolejowego, potem siedzieli w altanie przed leśniczówką, rozmawiali z ożywieniem, gdy jednak Tarłówna zbliżyła się do nich, umilkli natychmiast.
Tego wieczoru Andzia poszła na spoczynek w przykrem usposobieniu, nurtował ją lęk przed następnym dniem, lęk tak przemożny, że niweczył w duszy marzenie o Andrzeju. Lora była również cicha, małomówna i roztargniona. Długo nie rozbierała się, zaczynała czytać książkę i odrzuciła ją ze wstrętem. Nagle siadła na łóżku Tarłówny i spytała ją cicho.
— Powiedz mi Andziu, czy ty masz pragnienie miłości?...
Dziewczynie serce uderzyło szybkim tępem...
— Ale takiej miłości... co to wiesz... aż żyły rozpruwa, wre, kipi, rozsadza człowieka jak dynamitem. Czy ty doznajesz takich uczuć względem Olelkowicza?...
Andzia zatrzęsła się.
— Skąd ty wiesz!... wybiegło jej z ust bezwiednie. Umilkła, niechcąc się więcej zdradzić.
— Ja wszystko wiem!! Że się w tobie Andrzej kocha to rzecz pewna, gdyby nie ta jego miłość — ho!... ho!... wszystko