przyszło jej na myśl, że takim głosem, żartobliwym lecz drwiącym, jakim mówił Łechtienko, bada się przestępców i że to poprzedza aresztowanie lub jakieś ukryte posądzenie. Nie umiała zdać sobie sprawy, co ją boli i co zawstydza, ale oba te uczucia były wyraźne. Widziała na sobie surowy, pytający wzrok ojczyma, świdrujące roześmiane oczki naczelnika! w nodze zaś lewej piekący ból od ciągłych szczypań Jasia. Nareszcie gdy chłopak zauważywszy jej wahanie, zadał jej nową potężną dozę szczypnięcia, niby środek otrzeźwiający, Andzia rażona bólem, bez uwagi już na nic, trzepnęła go po ręku z całą pasją, odpychając jednocześnie od siebie. Zrobiło to wrażenie jaknajgorsze. Chłopiak zachwiał się na krześle i zzieleniał, Łechtienko wybuchnął śmiechem już prawie obrażającym,, pan Kościesza zaś i panna Ewelina zawołali jednocześnie.
— Handziu! Co to znaczy?
— Więc niech on mnie nie szczypie, już mam sińce.
— Ha! ha! ha! — zanosił się naczelnik.
— Anka!
— No cóż? Ja przecież nic złego nie zrobiłam i czego się ten pan śmieje, nie rozumiem, a Jaś szczypał mię dlatego żebym się... nie przyznawała... ale to wcale nie grzech...
— Może byśmy dali pokój tej sprawie — przerwał Kościesza mocno podrażniony.
— Ha, ha, ha! ot rozkosz! — zaśmiewał się Łechtienko.
Andzia czuła ciągle dokoła siebie jakiś dwuznaczny, niemiły nastrój, niedopowiedzenie czegoś niejasne, drżało w śmiechu naczelnika i w wykrzyknikach obecnych.
— Niema się pan czego tak cieszyć — wybuchnęła wreszcie.
— Żadnej zbrodni nie popełniłam, tylko... leżałam umyślnie... pod pociągiem.
— Co? Co?! Andzia co pleciesz?
Naczelnik wytrzeszczył oczy i usta rozdziawił.
— Tak, położyłam się umyślnie pod pociąg towarowy, żeby wiedzieć, jakie to jest uczucie i dlatego mam ten „kazionny“ piasek na sukni. Jaś nic nie winien, on mię powstrzymywał i nie pozwalał na to.
Powiedziawszy to jednym tchem, zerwała się ku wyjściu, cała płonąca.
— Aneczko czyś ty przytomna, co ty wygadujesz?... Zaczekaj!.. — zawołał Kościesza.
— Niech Jaś opowie jak było, on widział.
Rzekłszy to, wybiegła z pokoju, prawie już z płaczem.