— Proszę nie równać Okszty z panem Andrzejem i nie posądzać go o taką... nieuczciwość...
— Ależ dziecko! że się młodemu lowelasowi podobała piękna dziewczyna i że z nią romansuje, ponieważ ona pozwala... to nieuczciwość?...
— Pan Andrzej z Lorą nie romansuje, to kłamstwo!...
Kościesza wyprostował się, był już straszny, oczy mu zbielały, pośmiały usta, twarz stała się zielona, pomięta, ohydna... wyglądał jak legendowy sinobrody.
— Ten piękny panek, urwis Olelkowicz, był z Lorą w Temnym hradzie na zagadkowej schadzce, sama o tem wiedziałaś, teraz Lora spaceruje nocami z Oksztą. Są to fakty, moja panno!... — zasyczał jak wąż.
Andzia porwała się niby rażona prądem elektrycznym, złapała Kościeszę za rękę, wołając:
— Chodźmy do Lory, niech ojczym sam jej to powje, chodźmy prędko!...
— Aneczko, uspokój się...
— Chodźmy, chodźmy, za nic nie ustąpię!
Z taką siłą i wolą ciągnęła Kościeszę, że ten szedł bez oporu. Spotkali w korytarzu pannę Ewelinę, która ujrzawszy ich krzyknęła z przerażenia. Nigdy w życiu nie widziała swej wychowanki w takiem podnieceniu i wzburzeniu, przestraszył ją również Kościesza idący prawie sennie. Panna Ewelina znieruchomiała.
Andzia z impetem otworzyła drzwi panieńskiego pokoju, szybko podeszła do Lory, nie puszczając ręki Kościeszy.
— Teraz proszę mówić — zawołała, oddychając szybko.
Smoczyńska patrzała na nich z bezmiernem zdumieniem.
— Co się stało?...
Kościesza milczał, tylko oczy jego wilczym świeciły połyskiem.
Andzia nie ustępowała.
— Teraz proszę mówić. Lora nie skłamie, powie prawdę! Nie chce ojczym, więc dobrze, ja ją spytam. Lorka czy ty... z Olelkowiczem... kochacie się.
Smoczyńska zrobiła wielkie oczy.
— Co to znaczy, Anko?...
— Odpowiedz, na wszystko cię błagam, odpowiedz prawdę!...
— A więc, nie!
Tarłówna rozjaśniła się jak zorza, tryumfalnie spojrzała na Kościeszę.
Ale on zasyczał zjadliwie:
— Nie mówmy o miłości lecz o... romansie. Co było na Temnym hradzie?... Czy panna Lora zaprzeczy?
Nastała ciężka chwila dla Andzi, wpatrzyła się z natężeniem aż bolesnem w bladą twarz swej towarzyszki, przestała od-
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/160
Ta strona została skorygowana.