smutne słowa o młodych sokołach: „jednego serce zabite, drugiego ranne, ciężko krwawi, nie ścierpi niedoli“ — potem znowu: „jeden łańcuch was skuwa i dola jedna“; jakby odpowiedź cyganki na pytanie Jasia, kto są te dwa sokoły.
Okropne! — myślał Olelkowicz wstrząsając się na to wspomnienie.
Grześko mówił coś jeszcze o lesie i o moczarach, lecz Andrzej już nic nie słyszał pochłonięty w ciężkich rozmyślaniach.
Gdy borowy odszedł, młody pan nie zniósł samotności, uciekł z gabinetu do parku, zalanego błękitno-zielonkawem światłem księżyca w pełni. Noc lipcowa nasycona rozgrzanemi prądami, zapachem lip kwitnących, miodnym aromatem ziół i kwiatów panowała nad ziemią dostojnie; cieniem głębokim pokrywając zda się jej brudy i brzydkie strony, a tylko piękno jej krasząc jaskrawym blaskiem. Wszystko było w srebrzystej koronie księżycowej, rozmodlone, śpiewne, urokiem tchnące. Andrzej wsiąknął w park, lecz pomimo ogólnej świetlistości duszę jego oblokły cienie tragicznych przeczuć. Złe, brzydkie, okrutne myśli wiły się pod czaszką jak żmije, odrzucić je precz nie miał siły, zbyt natarczywie cisnęły mu w mózg obrzydłe swe żądła. Już nie bronił się nawet, bezwolnie poddał duszę ponurym podszeptom demona.
Sokolica to oczywiście Andzia, jeden z tych sokołów to on, lecz kto drugi. Może Jaś?... Czarny kruk to... Kościesza... „nad sokolicą bujną czarny kruk kracze“ — otóż i zakrakał!... Wróżba sprawdza się... a wszak to początek zaledwo. U jednego sokoła serce zabite... czyż bym to ja nim był?...
Wstrząsnął się.
Ależ nie poddawać się hydrze, przeciwnie, iść na bój z tą marą, zwalczyć ją, zdeptać i zdobyć szczęście wymarzone. Choćby przemocą... A!! choćby nawet wbrew utartym wymaganiom świata... jak Lora...
Olelkowicz poczuł, że zimny dreszcz przeszedł go na wskroś, zakołatały mu pulsa w skroniach.
— Jezus Marja! wróżba Makruny sprawdzać się zaczyna.
...Co to worożycha przepowiadała Lorce?...
Słowa cyganki zupełnie wyraźnie zabrzmiały w pamięci Andrzeja; „mościa damulka wiatrem poleci, gdzie krew poniesie... lekkie życie, łatwym będzie świat... i tak po świecie ferdu, ferdu... cygańska dola.“
Wróżba się sprawdza!...
Ale oto jeszcze słowa Makruny... cisną się z plastyką niesłychaną; „czasem i los głupi bywa jak go człek za uzdę nie złapie i nie wstrzyma“.
To stosowało się do Lory, lecz może być i do niego zastosowane. Złapać los za uzdę, wedle słów cyganki i skierować go na korzyść dla siebie. Ująć przeciwności krótko, jak złe bestje i nagiąć je do własnej woli; wówczas znikną posępne wizje przy-
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/180
Ta strona została skorygowana.