kraju i ludu, to są hołdownicy idei braterstwa, i wspólnej pożytecznej pracy. Zatem nie mogą posiadać w sobie takich brzydkich wad, o jakich mówisz ojczymku. O, jestem pewna, że oni wszyscy przyjęliby mię do swego grona serdecznie, z otwartemi rękoma, w niejednem by dopomogli, byliby przyjaciółmi. Za cóż mieliby się na mnie znęcać?
— Znęcaliby się moralnie, bo chcieliby cię wyzyskać.
— Jakim sposobem?
— Ach, sposobów im by nie zabrakło, a materjałem do wyzysku byłaby twoja niewinność, uroda, i bogactwo.
— Ale cóżby im z tego przyszło?...
Zaśmiał się cynicznie.
— Dziecko jesteś! Toż to są trzy czynniki najpożądańsze u kobiety, mężczyźni ubiegają się o taki klejnot cenny, aż go zanurzą w kałuży swych żądz i zohydzą jego blask. Tyś takim klejnotem Andziu. Poza tem posiadasz jeszcze jeden szczegół, nader ważny, jakby wodę na młyn dla złych ludzi, oto nie znasz świata i ufasz mu, zdaje ci się, że to coś wielkiego, i świetnego, to zaś jest cuchnący śmietnik.
— Ojczymku nie przerażaj mię. Ja właśnie ten świat pragnę poznać, i zetknąć się z nim.
— Połamiesz skrzydła, dziecko, ugrzęźniesz w zwątpieniu i goryczy.
Tarłówna wzdrygnęła się. Rzekła błagalnie.
— Ojczymku nie przepowiadaj mi tak smutno. To straszne! Ale tak nie jest, nie. Świat nie może być taki wstrętny, bo nie byłoby wcale szczęśliwych ludzi i nie byłoby ideałów. Sam pomyśl ojczymku... Ideały zrodzone na śmietniku?... Nie, tak być nie może! Z brudnego świata nie wyłaniałyby się ideały, a wszak ludzie nie są pozbawieni tego daru, mieliśmy w historji, mamy dziś wielkich potentatów ducha, których echo płynie, i tworzy nowe dusze. Gdzież tu może być mowa o truciźnie wśród umysłów przesiąkniętych słowem Mickiewiczowskiem, duchem Słowackiego, Skargi, będących pod urokiem idei Wyspiańskiego... Wszak to potęga ojczymku!...
— To literatura Aneczko.
— Jakto?...
— Puste słowa, frazesy, faramuszki...
Patrzała na niego z przerażeniem, on mówił, mając oczy lekko zmrużone.
— Idealiści, twórcy, wielcy urabiacze dusz, geniusze, ogromnie dużo zbudowali! Cukrowe fortece, które schrustać może pierwszy lępszy prąd nihilistyczny i nawet się po nim nie obliże, ani zębów sobie nie połamie. Czy te ideje, to doktryna świata?... czy to jest most żelazny, po którym się przeprowadzi i zepchnie w otchłań wszystkie brudy, nędze i podłości ludzkie?...
Andzia wpadła w zapał.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/20
Ta strona została skorygowana.