Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 1.djvu/84

Ta strona została skorygowana.
VIII.
Szlichtada.

Mróz. Śnieżna, puszysto biała przestrzeń zasnuta lekką mgłą, z lotnego szronu utkaną. Słońce, niby zawoalowane oblicze bóstwa, prześwituje poprzez mętną powłokę nieba połyskiem matowym srebra. Dokoła polarny krajobraz. Zatracone pod śniegiem wioski chat i kurnych lepianek znaczą się tylko szarym dymem, rozmotanym nad nimi. Wszędzie śnieg i śnieg, potworne zwały jego tworzą miejscami niskie łańcuchy gór i nagłe rozpadliny, sztuczne parowy, lub śnieg ułożony wszystek płasko na polach jak miękki dywan strzyżony, o niezmiernym połysku i bogatej przeczystej, choć martwej barwie. Biel oślepiająca, taki zaś spokój świątynny, taki zastój życia, taka obumarła a wszechpotężna wielkość majestatu zimy. Zastygła w letargicznym śnie ziemia, śpi beztroskliwa i obojętna, potężna świątynia życia, poczynania i śmierci, zaklęta w głaz. Martwo również łyskają witraże niebios, oprzężone sinawą sreżogą mrozu. Fioletowo-szary ton przenika wszystko; nasiąka nim dyskretnie śnieg, nabierają go na swe pióra przelatujące cicho kruki i kawki, sinym refleksem omaszczone są trzy piękne konie, kasztany, biegnące w szpic ostrego kłusa przed małemi saneczkami o strojnym wyglądzie. Dzwoniły rozgłośnie brzękadła uprzęży. Na przednim rumaku, idącym z fantazją, siedzi młody kozak, wypędzony z kozła, gdyż powozi sam Olelkowicz. Stojąc, zwrócony jest profilem do Andzi i Lory, które opatulone na siedzeniu rozmawiają z nim bez przerwy.
W dużej odległości za nimi suną jeszcze jakieś sanie. Oni mówią po francusku z powodu obecności kozaka.
— Jak to dobrze, że pan przyjechał i zabrał nas na spacer. Pan Kościesza był zielony za tę pańską propozycję kuligu — rzekła Lora. I co mu to naprzykład szkodzi?... Przecie chyba się nie obawia, że pan nas zje?... Gwałtem chciał nam wpakować pannę Ewelinę. A może myślał, że pan nas wykradnie?...
— Kiedy zazwyczaj wykrada się tylko jedną, nie dwie odrazu — odrzekł Andrzej, błysnąwszy uśmiechem.
— Jakby pan miał harem w Prokopyszczach, tobyśmy się