Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

mie, najgorsze katusze będą niczem i zresztą wtedy upaść muszą.
Zobaczył sanki, na dróżce pędzące cwałem. Parobek ujrzał go i pospieszał. Jan ruszył naprzód z bijącem sercem, kroki stawiał niewiarogodnie szerokie.
Zrównał się z saneczkami.
— Stój Wasyl! Masz listy?... Dawaj!
— Jest‘ panyczu pyśma i gazety, w chustku zamotał, daj za pazuchoj.
— Dawajże prędzej!...
Chłop gramolił się długo. Jan o mało go nie rozszarpał.
Chwycił gazety, targał je...
Wywinął list... Ten sam stempel Montekarloski, pismo Andzi.
— I, drugi także Monte-Carlo, Boże! i to od niej?... Nie, charakter odmienny, od Lory?... też nie...
Smoczyński rozerwał ten drugi...
„Kochany panie Janie!“
— Któż to?... — podpis: Ewelina Niemojska... Ona do mnie?...
— Co to jest?... Stało się coś, Jezus Marja!...
Jak warjat głośno wykrzykiwał nie zważając na rozdziawionego chłopa.
Wskoczył na saneczki. Do domu! tam dopiero przeczyta.
Kazał ćwiczyć konia, pędzili ile sił starczyło w szkapinie.
Niepokój szalony wichrzył w mózgu młodzieńca, list Eweliny palił go w rękę, kopertę Andzi trzymał przy ustach i drżał, czekał z upragnieniem i trwogą chwili czytania...
List Niemojskiej był dla niego groźną zagadką...
Może to zwiastun nieszczęścia?
Sanki nie dojechały do ganku. Jan wyskoczył z nich, wpadł do domu i zamknął się w swoim pokoju. Chłonął list Eweliny.
Tarł czoło dłonią, brwi marszczył, bladł i czerwieniał.
— Czego ona chce odemnie, co to znaczy?...
...„Andzia jest zdenerwowana, nie można jej męczyć, nie można drażnić...“
— Ja męczę Andzię?... Mój Boże miły!... Czem?...
„Trzeba ją oszczędzać, bo jej apatja nie przeminęła, smutek ją dręczy, ale Riwiera działa na nią zbawiennie, fizycznie poprawiła się bardzo, niech ją pan jeszcze nie niepokoi...
— Czem, na miłość boską? czem?... Co tej Ewelinie do głowy strzeliło?...
Czytał i nic nie rozumiał czego właściwie od niego chcą.
Stara nauczycielka zastrzegła się parokrotnie, że pisze bez wiedzy Andzi, że prosi go z własnej inicjatywy, bo czuje, że tak trzeba dla dobra Anulki...