Raz widziałem. Ale najwięcej asystuje pańskiej narzeczonej (uśmieszek ironiczny) jakiś pan Horski. Lat trzydzieści cztery, pięć; wysoki dystyngowany, Anglik z postawy, grubo grywa w ruletę, mówią, że zrujnowany. On stale przebywa w towarzystwie panny Tarłówny i pani Niemojskiej.
— O tym panu pisała mi narzeczona — skłamał Jan — o nim wiem. Chodzi mi o to, czy panna Tarłówna... wie... że.. siostra...
— O zapewne, zły przykład, wpływy. Ale panu słabo?... przyniosę wody....
Jan zerwał się, czuł, że jeszcze chwila i nastąpi coś strasznego. Zabije Wereżbę, porwie broń ze ściany i będzie się walił w głowę aż do utraty zmysłów.
...Dość, dość! Uciec stąd jaknajprędzej.
— To wszystko... co chciałem wiedzieć!... To wszystko.
Słaniając się odchodził.
— Pan nie przenocuje?...
— Tak... tak przenocuję, zaraz wrócę.
Wytoczył się do sieni, potrącił kogoś, runął na drzwi, odepchnął je, wpadł na dziedziniec i dalej biegł przed siebie, szalony, z huraganem rozpaczy w mózgu.
Na ganek wyszedł Wereżba, wołał na niego, Nie słyszał nic, pędził naprzód.
...Do przystanku! na pociąg! Do Andzi!...
...Byle dalej stąd, dalej, jaknajdalej!
...Wszystko prawda, Kościesza nie kłamał!...
... Lora kokota, jego siostra publiczną kobietą. Nie. Tylko dla bogatych, gracz opchany banknotami... Tak... tak...
... Andzia wśród nich... Andzia!... Asystują jej... Włoch....
stary duk... oh, Boże! jakież to śmieszne!
... Skłamał, że wie o tym... tym... jakże nazwisko?... Orski...
Hor... sky... ski... nie pisała nic... o nikim...
... Kościesza wiedział co wynaleść... nowa trutka... śmiertelna!...
... Niema już Andzi... niema!...
... Ach co znowu! pisała... przyjeżdża prędko... ślub będzie, kiedy on zechce.
... Zażąda za tydzień, Andzia przyjedzie... ślub... wezmą....
będzie jego żoną! Och! A jego rodzina?... Lora prostytutka... Andzia go nie zechce... Tak, tak!... Co to mokra głowa?....
...Ktoś kropi kropidłem, gęsto kropi... Rosa?...
...Nie to deszcz, szum ulewy... szaruga!...
... Czarno... pusto... śnieg ginie... Jaki szary!... Ktoś woła..: nic, nic, aby dalej.
— Dokąd idę?...
Oprzytomniał.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/114
Ta strona została skorygowana.