Jego duch nad nią, jego moc nad nią... On tchnienie swe wlał w serce Hańdzi i ono pulsuje.
Z taką iskrą do czynu iść, służyć jego hasłom...
Nie czas na wznowienie marzeń dziewczęcych o nauce, o pracy takiej jaka wówczas nęciła, studenckiej, na kursach przyrodniczych.
To już nie pociąga. Inny teraz cel, inne przeznaczenie. Trzeba wypełniać samej pracę z nim obmyślaną, którą się razem miało wziąć na barki.
...Sama ją dźwignę, a ty mnie duchem wesprzesz. Nie będę twoją pomocnicą w Prokopyszczach; ty staniesz się podporą moją w tych moich ziemiach nad Słuczą.
...Tam już moja ostoja.
...Nie zatrzymasz mnie, morze!
Zaszumiały fale oburzonym szeptem.
Bełkot wód wzmógł się. Sunęły do brzegu groźnie, jakby karcąc Andzię.
Bałwan białogłowy wzniósł swój tułów kłębem i hucząc walił do brzegu.
Zawarczył jak wściekły pies, białe kły rzucił na piasek.
...Zapomniałaś Hańdziu, sieroto; Hańdziu, żałobnico po tamtym; Hańdziu, dziewczyno tęskna, zapomniałaś, że nie sama pójdziesz w to życie nowe, w tę pracę swoją. Oj nie sama Hańdziu, nie sama! — ryczał bałwan.
Tarłówna zerwała się z plecionego fotela, trąc oczy. Ziemia zadrżała pod nią. Czy morze chłonie willę?...
...Cóż tak rechocze śmiechem ten bałwan, czego tak jej urąga?...
...Ach to prawda, prawda! Morze chłoszcze ją prawdą niemiłosierną.
Zapomniała o Janie.
To już nie dawny Jaś, z tych lat przepięknych, gdy razem odbywali wycieczki po borach, ryby łapali w stawach turzerogskich, jeździli konno na kucach. Nie ten sam uczeń w bluzie szkolnej, miły towarzysz, kuzynek, łobuz, który kładł się pomiędzy szynami pod pociągi i ją tego nauczył. To już nie tamten Jaś. Teraz czeka na nią młodzieniec poważny, z męskim zarostem na szczupłej twarzy, ze smutkiem w oczach i surowością w brwiach skupionych. Na ustach pali mu się pragnienie jej pieszczot, ramiona mu drżą do uścisku Hańdzi-siostry?... nie Hańdzi-kochanki, żony.
Ona ma zaspokoić pragnienia jego miłości, rozwiać surowość rysów jego...
On zawrze ją w swych ramionach stęsknionych, do ołtarza ją poprowadzi, tam gdzie ona miała stanąć z Jędrkiem.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/120
Ta strona została skorygowana.