Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/131

Ta strona została skorygowana.
XIII.
Na rozstaju.

Osłupienie Tarłówny trwało krótko. Przeważał szczery, braterski żal za Jasiem.
Andzia płakała gorzko, ale tylko tak jak płacze siostra po zmarłym bracie. Bojąc się instynktownie, by nie posądzono jej o komedję odeszła do swego pokoju, wlokąc nogi, niby kłody.
Wieść żałobna przywaliła ją nowym ciosem. Gdybyż własna śmierć, ale samobójstwo! Więc jedynie z jej powodu? Inny niemożliwy. Odgadł ją, przeczuł i nie zniósł tej pewności.
Zawodu mu nie zrobiła, nie łudziła go nigdy, nie obiecywała mu gorących uczuć. Lecz i teraz nie wyznała mu całej prawdy. Nie kusiła, ale i nie odpychała brutalnie. Skąd przyszło nań objawienie?... Czy list ostatni?... Wszakże nie było w nim żadnego obucha. Pisała oględnie, ranić go nie chciała i nie mogła. Kłamać, kazić własne uczucia obłudą?....
Tego już nie potrafiła.
Za dużo od niej wymagał... za dużo.
Decydowała się iść z nim, na całe życie nie kochając... To dosyć, Jasiu.... dosyć!...
Ale on poświęcił własne życie dla niej!
...Czy dla niej istotnie?... Aby zwolnić ją od zobowiązań, których ona by nie zerwała nigdy?...
Znał ją i mógł być pewnym.
...Czy tylko wiedziony rozpaczą, że nie zdołał wzbudzić w niej wzajemności?
...Uwolnił ją oto..
Straszliwym rozmachem przekreślił czarną kartę jej przyszłości z nim, rozszarpał ją.
Nie spodziewała się tego po nim.
...To samo by nastąpiło, gdyby mu odmówiła kategorycznie, gdyby mu wyznała prawdę. Więc aż tak ją kochał, że nie było dla niego ratunku?... Mówił jej to w Warszawie, gdy wyjeżdżała na południe...
»Gdybym przeczuł, że cię stracę, jużbym nie żył“.
Uważała to za egzaltację, za ślamazarność Jana.