o grosz, byłabyś jego bez wielkich sentymentów. Tego on nie umiał. Najzacniejszy mazgaj. Kobiecie to nie imponuje, ona woli czasem mniej zacnego demona. Gdyby Jaś był takim Horskim, naprzykład, miałby już ciebie dawno.
Andzia poczerwieniała gwałtownie i odwróciła twarz, aby Lora tego nie dostrzegła.
— Ale i ty także gonisz za jakąś mrzonką, której normalny człowiek powinien unikać.
— Pozwól Loro każdemu mieć własną duszę i własne odczucia.
— Owszem, owszem! Daleko zajedzie każdy na takich motorach życiowych! Jasia popchnęły one pod koła lokomotywy. Chociaż może nie tylko one?...
Tarłówna spojrzała na nią ciekawie.
— Przeczuwam tu rękę Kościeszy.
— Loro, zmiłuj się! Co też ty mówisz?...
Uderzyła Andzię tożsamość myśli Lory z jej myślami. Nordicowa stanęła przed nią.
— Już ty przynajmniej nie masz prawa bronić ojczymka. Nie twierdzę, że bezpośrednio, ale Kościesza w tem tkwi. Jan czekałby na ciebie długo i cierpliwie. Zresztą ślub podobno miał się odbyć na wiosnę. Samobójstwo nie jest wytłumaczonem. Coś zaszło, czego nie wiemy, ale co Jasia wytrąciło z równowagi. Musiał być niebardzo przytomnym, inaczejby się na to nie zdobył. Ja go znam.
Andzia powstała żywo.
— Dziś w nocy wyjeżdżamy z Eweliną. Czy i ty Loro? Kiedy pogrzeb?
— W czwartek rano, nie zdążycie w żadnym razie. Dziś jest wtorek i wieczór. Właściwie niema po co jechać.
— Gdzie telegram?
— Jest u Horskiego. Chodźmy, przeczytasz, boś go zdaje się nie dokończyła.
— Nie... tam nie pójdę.
Andzia zadrżała na myśl spotkania Horskiego.
Oskar nie mógł się jej doczekać i opuścił willę. Panna Niemojska poinformowała go, że Andzia postanowiła wyjechać rannym pociągiem. Odchodząc z willi, Horski myślał:
— Hm! Zadziwiający zbieg okoliczności. Młodzieniec przeczuł moje intencje. Sam ustąpił. Bardzo grzecznie z jego strony. Śliczna Anni moja!... Nie prędko zdecydowałaby się posłać mu kosza, albo wcale nie. Och, no, zmusiłbym ją do tego, zbyt ponętna i zbyt cenna... Zaczynałem wierzyć, że ta ciotka była jakąś kapłanką czarnoksięstwa i rzuciła zaklęcie na moją Anni. Phi, na nic takie czary!...
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/134
Ta strona została skorygowana.