przyzwyczajone do turystów. Widzieli malców siedzących na progach ciemnych sieni, zajadających ze smakiem makaron, palcami z miski wyciągając go do nieskończoności, prędko i łapczywie. Byli na szczycie Campanilli, podziwiając widok całej Wenecji, niezwykły i wielki, byli na moście Rialto, na placu Św. Marka podczas parady wojskowej, zachwycali się iluminacją Wenecji in gratiam jakiejś uroczystości narodowej. Andzia lubiła karmić gołębie, które siadały jej na ramionach i na dłoniach, przypomniało jej to Turzerogi. Horski lubił wówczas na nią patrzyć. Sfotografowano ich razem wśród ptaków.
...Ta dziewczyna ma zawsze swój wyłączny styl — myślał Horski.
— Jest jak u siebie w domu. Nigdy pozy, nigdy przybranego sztucznie nastroju... Hm. To niezwykłe.
Myśl swą wyraził Andzi.
— Nie rozumiem pana. Pocóż mam udawać i grać komedję.
— Och to nawet nie komedja, to taka subtelność, którą nie każdy umie zachować. Naprzykład wśród tych gołębi stoi pani tak, jakby w ogródku własnego domu przy gołębniku. Widywałem inne panie w tej samej roli, sztucznie czulące się do ptaków i rzucające ziarna z robioną egzaltacją, gdy zaś fotograf je zdejmuje, przybierają miny anielskie przygodnych bogiń. Tymczasem naprawdę gołębie ich wcale nie bawią, przeciwnie, pozując, każda z tych pań drży ze strachu, aby nie... zniszczyły jej sukni.
— Że też pan wszystko zawsze wyśmieje.
— Znam się doskonale na sztucznych nastrojach. Osobiście nie cierpię rozanielonych kobiet, w anielskości nie jest im do twarzy i kobiety chybiając celu myśląc, że biorą tem mężczyzn, chyba ślamazarów.
Kiedyś z okna hotelu przy Canal Grande, Horski pokazał Andzi płynącą gondolę.
— Panno Anno, oto znowu sztuczny nastrój. Tamci państwo w gondoli niezawodnie małżeństwo. On i ona, szczególniej pani, siedzą z wielkiem namaszczeniem, uroczyście. Ona lekko o niego oparta, skupiona, ręce splecione na kolanach; szyja utrzymuje głowę w pozie zgodnej z koniecznym efektem, nie widzę, ale założyłbym się, że oczy w słup. Słowem anioł. Jak karmiąc gołębie trzeba mieć nieodzownie odpowiednią minę i postawę, tak samo jadąc gondolą w Wenecji, trzeba się koniecznie usadowić wedle pewnych form, wyrażających zachwyt, upojenie, wzruszenie, et cetera i wszystko, na modłę nienaturalności.
— Ja się także zachwycałam i cieszyłam Wenecją.
— Ale objawiała to pani inaczej bez odrobiny tanich i przybranych sztucznie efektów, bez pozy. To się odczuwa i widzi.
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/159
Ta strona została skorygowana.