Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/162

Ta strona została skorygowana.

czenie, że Andzia zapomina o swych obowiązkach i, że popełnia nieprzyzwoitość będąc tyle czasu za granicą bez właściwej opieki.
Tarłówna odwróciła się do Eweliny, czytając ten sam list za jej plecami.
— Kościesza nie wierzy w łagodną opiekę Lińci.
— Uważa panią tylko za futerał Hańdzi, za plaster przyzwoitości — śmiała się Lora.
— Bezpieczniej dla Andzi być zupełnie bez opieki, niż pod opieką Kościeszy — odrzekła nauczycielka.
— Ach, to z pewnością.
Andzia odłożyła list z niechęcią.
— Same wymówki, naglenie do powrotu i kilka fałszywie słodkich słówek, zapewnień miłości dla mnie i tęsknoty. Przestałam się już brać na ten lep. Cóż stary, kochany Grześ pisze...
Czytała z uwagą, lecz po chwili zbladła i łzy spłynęły jej; z oczów.
— Więc jednak odgadłam, zginął pod krzywą brzozą, przy sągach drzewa... Biedny, biedny Jaś. Taka śmierć okropna...
Grześko coś przeczuwał, szukał go, ale już nie zdążył. W tem samem miejscu, gdzie ja... przed laty.
— Jaś był zawsze mazgaj, ale śmierć wybrał śmiałą. Trzeba odwagi na taki krok. Nie sądziłam, żeby mógł to zrobić — rzekła Lora. Ale czytaj dalej.
Tarłówna zdumiewała się.
— Wereżba, rządca z Drakowa? Nawet nie słyszałam o takim. Ktoś nowy. Cóż on tu robił? Był u ciebie Loro?...
— Skądże! Lecz widocznie śledził nas, przysłany przez Kościeszę. Szlachetny podwładny, szlachetnego szefa. Szkoda, że go nie znałam i jego zamiarów, kazałabym skierować na niego automobil w pędzie. Oto bestja!
Andzia skończyła list.
— Poczciwy Grześko, błaga, bym powracała. Cóż ja poradzę na to, co się tam dzieje. Właściwie jednak, powinnam.
— Stanowczo! — potwierdziła Lora. Kościesza z tym jakimś Wereżbą i widać podobnym do niego administratorem Toporzysk, urządzi ci tak majątki, że nie będzie po co wracać. Już jeśli rąbią i sprzedają lasy, to najgorsze. Wycisną majątek, jak pomarańczę, włókno zostawią dla ciebie. Kościesza widzi, że wymykasz mu się z rąk, wątpi, czy sam z tobą coś wskura, więc zabezpiecza siebie i Janusza na wszelki wypadek.
— A skoro powrócę, czy mi odda majątki?
— Zażądasz. Jesteś pełnoletnią. Prawo za tobą. Logika łatwa i wykluczająca wszelkie spory. Pyszny Grześko z tem swatostwem. Drohobycki z Kiryłówki czeka na twój powrót, z zamiarami starania się o ciebie. To sąsiad Olelkowicza, o ile pamiętam. Nie znam go, a ty?...