Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/171

Ta strona została skorygowana.

z Jasiem; dobry, zacny, kochał cię nad życie, proch by przed tobą zmiatał. Szanowałby twe ideały, wspólnie z tobą w czyn je wprowadzał.
— Nie mówmy o tem. Nie wskrzeszajmy umarłych. Co teraz los mi przeznacza — niewiadomo.
— Dlaczego ty Anuś desperowałaś tak na myśl związku z Jasiem?... Znaliście się od dzieci.
— Oj Lińciu droga, przyjaźń i uczucie braterskie a małżeństwo to wielka różnica. Nie jestem dzieckiem, rozumiem co to jest być żoną... Dla Jasia miałam dużo najlepszych uczuć, jako dla kuzyna, brata, ale wzdrygałam się na myśl, że może być moim mężem. Miałam wstręt do tego biedaka. Cóż pocznę, nieszczęsna?
— A do Horskiego?...
— Przeciwnie — szepnęła jakby ze wstydem. — On mnie pociąga ku sobie mocą nieprzepartą, nową i... władczą. On mnie nie prosił o oddanie mu ręki, on ją sam sobie przywłaszczył. Wziął mnie rozkazem.
— Hańdziu i ty taka dumna... poddałaś się?
— Tak, z zupełnem zaufaniem.
— Jakież to dziwne, dziwne. Nawet nie bardzo wiemy, kto on jest. Tak mało go znamy. Tylko z opowiadań Lory. Jest Polakiem, z ładnej rodziny szlacheckiej, urodzony i wychowany w Anglji. Podobno bardzo dużo tracił i już jest prawie zrujnowany, a jednak grubo gra, chociaż ostatkiem goni.
— Pan Horski sam dużo mi o sobie opowiadał — rzekła Andzia. — Jego ojciec w czasie powstania zmuszonym był wyjechać z kraju, w Anglji ożenił się i został współwłaścicielem jakichś akcji kopalnianych i warsztatów fabrycznych razem z teściem w Londynie. Podobno dużo tracił. Byli bardzo bogaci, teraz matka ich mieszka w okolicy Dovru, w posiadłości własnej, nad morzem. Ma tam pałacyk z parkiem i żyje z renty.
— A synek buja po świecie i także traci?... — rzekła panna Ewelina. — Już chciała dodać... i szuka bogatego ożenku, lecz powstrzymała się w porę.
Jeśliby mu tylko o posag szło mógłby znaleść bogatszą, choćby w Ameryce. Zresztą widać, że ona mu się wyjątkowo podoba — myślała nauczycielka.
— Ale zamieszkacie na Wołyniu? Chyba nie w Anglji?...
— Zapewne. Nie było jeszcze o tem mowy.
— Czy Horski się przystosuje do naszych warunków, czy to dla ciebie Aneczko... czy to dla ciebie szczęście?... Sama nie wiem, ale tak się boję o twój los kochanko. Ciężko mi czegoś.
Rozmawiały z sobą długo, prawie do świtu. Panna Niemojska nie kryła przed wychowanką niepokoju, który w końcu udzielił się Andzi.