— Nieco dalej..
— Doprawdy?... — rzekła Lora przeciągle, patrząc na chłodne i obojętne rysy Horskiego. Dokąd to wybieracie się teraz?
— Do Anglji.
— Aż tak! Po słońcu Riwiery londyńska mgła. Zapewne dla pozyskania nowych emocji, któremi chcesz pan odurzyć Andzię. Ale to nie decyduje kwestji. Zamęczycie tylko tę nieszczęsną Eweliną. Et voilà tout!
— Zostawimy ją pod opieką pani, to sobie odpocznie. W Hurlestone-House, dokąd jedziemy, nieodzowna Lińcia byłaby zbyteczną. Och, zupełnie zbyteczną.
Nordicowa szeroko otwarte źrenice wlepiła w Horskiego.
— W Hurlestone House?... Co to jest?...
— Miejsce zamieszkania mojej matki. Nic nadzwyczajnego.
— Pańskiej matki?... Bredzi pan jak w malignie. Tarłówna do pańskiej matki, w dodatku bez Eweliny?...
— Och no, przedewszystkiem nie Tarłówna, lecz Oskarowa Horska. Co zaś do opieki, to moja chyba lepsza niż Eweliny. Jak pani sądzi?...
Lora zmieniła się w posąg zdumienia.
— Co?... pan się żeni z Andzią?... Pan?...
— Zgadła pani. Ja. Nikt inny.
— Kiedyż to nastąpiło?...
— Jeszcze nie nastąpiło, dopiero nastąpi po świętach.
— Więc dziś w powozie, na route de la Corniche... Dziwiłam się trochę nagłej odwadze Andzi. Sama z panem?....
— Jesteśmy narzeczonymi od wczoraj.
— Ach! nie byłam u niej dwa dni. Pan się żeni z Andzią?... C‘est pour moi de l‘hebreu. Pan i małżeństwo?... To zakrawa na źle zaimprowizowaną bajkę.
— Dlaczego?... Wobec panny Anny nawet taka anomalja staje się zrozumiałą prawdą.
Lora uderzyła się palcami w czoło.
— Ma pan słuszność! Zaraziłam się naiwnością od mego murzyna. Chcąc posiąść Andzię trzeba być jej mężem. Istotnie Hańdzia podziałała na pana silnie, skoro chwytasz się ostatniego sposobu aby ją zdobyć.
— Och, wyrażenie bardzo mylne. Trzeba mówić — jedynego sposobu, innych nie próbowałem. Inteligencja oraz intuicja człowieka uczy go łatwo i pewnie, które kobiety jak brać należy: lekko czy poważnie.
— Cóż za filozofja! Pan wygłosiłeś jedną teorję, ja ci powiem drugą — konkluzyjną. Nasunęła mi się sama przed chwilą. Oto: można zaniechać pięknej kobiety, gdy jest do zdobycia trudną i nie posiada cennej oprawy. Lecz nie pominiesz jej, mądry człowieku, gdy ją ujrzysz w złotych ramach,
Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/182
Ta strona została skorygowana.