Strona:Helena Mniszek - Gehenna T. 2.djvu/198

Ta strona została skorygowana.
XIX.
Hurlestone-House.

Poranek był mglisty i szary. Wicher dął z północy, wznosił bałwany olbrzymie i przewalał je po kanale z wściekłością. Tumany mgły sinawej zwisły nad wodą, otulając szczelnie horyzont.
Parowiec angielski wypłynął właśnie z Calais i buchając kłębami czarnego dymu sunął wartko po falach wzburzonych, smukły, silny, pewny swych maszyn i motorów.
Na pokładzie stała Anna Horska w gumowym płaszczu, i z dziwnem uczuciem spoglądała na ginący ląd przed sobą. Niesie ją ten statek, niesie ku ziemi nieznanej, do rodziny obcej, która ma być jej rodziną. Niesie ją ku nowemu życiu, ku nowej doli kobiecej.
Statek drżał pod naporem zwałów wodnych i wiatru, Andzia trzymała się silnie barjery, aby nie upaść. Myśli, wrażenia kłębiły się w jej głowie, lecz już nie były trwożne.
Przez czas podróży w Vintimille przywiązała się do męża, zjednał ją sobie delikatnością i troskliwem obejściem się z nią.
Andzia była mu za to serdecznie wdzięczną. Pomimo to ogarniał ją chwilami niepokój, głuchy i przykry, by nie ocknęło się fatum jej przeszłości. Teraźniejszość była nową i ciekawą, Andzia pragnęła ją wyzyskać. Nie marzyła jak dawniej; ideały własne były od niej daleko, tworzyły się wprawdzie w jej duszy, lecz sięgały raczej szerszych rejonów niż osobistych. Wspólne życie z Oskarem na ziemi rodzinnej, pożyteczne i pracowite, trochę szczęścia dla siebie, nie wyśnionego już, ale choćby tyle tylko, aby ukoić duszę i dać jej cichy spokój. Wierzyła w Oskara, w jego rozum i męską energję. Czuła się bezpieczną pod jego opieką i pewną przyszłości. Błąkało się niekiedy w jej umyśle pytanie, czy ten światowy pan zechce mieszkać na wsi, w zapadłym kącie Wołynia, ale miała na to gotową odpowiedź, oto wystarczy im na podróże i na mieszkanie w mieście jakąś część roku, o ile dla Oskara byłoby to koniecznem. Andzia chciała wszystko stosować do męża i tak życie ułożyć, aby zapanowała między niemi harmonja niezmącona i trwała.